Vid
Liczba postów : 87 Join date : 09/11/2014
| Temat: Vid Sob Lis 29, 2014 2:08 am | |
| Aspekt I - personalizacja Godność: Vidar Victor Vincent von Vaker- dawniej, dziś już tylko Banita Herbu Rannych Piekarzy, Vid lub Vidar Vaker. Wiek: 137 lat, w tym 117 jako wampir. Pochodzenie: W papierach ma Londyn, jednak narodził się na jednym z upadłych szlacheckich dworów w Walii. Wzrost: 172 cm Waga: 65 kg Aspekt II - profilowanie Rasa: Wampir Grupa: Nauczyciel Obowiązek:*Walka bronią magiczną; *Matematyka *Etyka; Aspekt III - magia Umiejętności:*Języki: angielski, francuski, włoski - dwa ostatnie na poziomie komunikatywnym. *Walka wszelaką bronią, w tym głównie magiczną - Vid spędził wiele lat życia na obsługiwaniu mieczy, toporów, włóczni, sztyletów, halabard, łuków (choć z tych najlepiej nie korzysta), kuszy, pistoletów i wielu innych zabawek. *Wysoko rozwinięty fechtunek i akrobatyka. Mimo iż wykonywanie salt i piruetów w walce daje wiele szans na atak przeciwnika, to Vid potrafi je wykonywać tak szybko i spektakularnie, że ciężko przy tym zauważyć co tak właściwie czyni. *Inteligencja, może nie taka jak tysiącletnich mędrców, ale starcza do rozwiązywania skomplikowanych zagadek i łamania licznych szyfrów. *Szybka regeneracja, trucizna w kłach, odporność na choroby, względna nieśmiertelność i wieczna młodość - są to jego cechy rasowe, z którymi wiąże się jednak wstręt do srebra, święconej wody i promieni słonecznych. *Jako iż jest wampirem wysokiego rodu, to zwykła zmiana w nietoperza u niego nie występuje. Przemiana występuje jako wyrośnięcie z grzbietu pary czarnych skrzydeł, która z łatwością jest go w stanie unieść w przestworza. *Podstawy aikido wyuczone jeszcze w dzieciństwie, poza tym umiejętne wykorzystywania fizyki ciała przeciwnika do łatwego obalenia go. *Świetnie pływa, co często wykorzystuje podczas wakacji nad jeziorami i oceanami. *Zimna krew... albo ciepła krew. Zawsze jest w stanie zachować spokój i optymizm, niezależnie od sytuacji. Już dawno porzucił młodzieńcze wybuchy gniewu. *Zabawia się czasami w twórcę i zaklina różne przedmioty, aby były broniami. Nie zawsze mu się to udaje, ale opanował zaczarowywanie pocisków do swojego pistoletu. *Jest bardzo dobrym aktorem co wykorzystuje podczas wykonywanie wszelakiej maści zleceń i omamiania przeciwników. Zaklęcia:
- A: Vidowisko
- B: Bariera
- B: Teleportacja
- C: Herbatka
- C: Podmuch
- C: Poduszka
- D: Błysk
- D: Czekoladowa bomba
- D: Lewitacja przedmiotów
- D: Wyczuwanie obecności
- D: Zamku, otwórz się!
Aspekt IV- indywidualizacja Choroby/fobie:*Wstręt do srebra i wody święconej; *Minimalny wstręt do promieni słonecznych, Vid mimo drażniącego efektu uwielbia oglądać wiosenne poranki; *Heterochromia, która posiada pewne zaburzenie. Tęczówki potrafią zmieniać wzajemnie kolory z czerwonego na błękit i odwrotnie. Czasami bywają one też zielone. Wygląd: Vid jest mężczyzną (prawie) młodym, w wieku na oko 20 lat. Ale to przecież nie wiek rzuca się w oczy, a wygląd. Jest niski jak na stuletniego wampira, jednak mimo wzrostu potrafi wzbudzić zaufanie bądź respekt. W końcu jest na tyle wysportowany, że od razu po jego sylwetce widać z kim ma się do czynienia. Jego postawa jest zawsze dostojna i dumna, z głową zadartą ku górze. Jedyna część ciała, która nie "patrzy" w stronę nieba to... blond warkocz upleciony jeszcze za czasów życia ludzkiego. Jego sens miał głębokie zakorzenienie w rodzinie Vakerów, jednak teraz po prostu dynda w okolicach połowy pleców. Zwracając uwagę na twarz arystokratycznego odmieńca zobaczymy, że jest ona idealnie gładka i pozbawiona blizn. Najbardziej wzrok przykuwają oczy, jedno czerwone, drugie błękitne. Co ciekawe, potrafią one zamieniać się miejscami, a czasami przyjąć ciemnozieloną barwę. Mimo że jego ubiór jest przedziwny, to nie rzuca się bardzo w oczy. W końcu mamy rok 2020, a moda cały czas kroczy swoimi ścieżkami. Mężczyzna zarzuca na siebie raczej jasne kolory, najczęściej biel i błękit, jednak nie pogardzi zielenią, czy też lekką czerwienią. Na nogach zawsze ma białe, magiczne, niebrudzące się glany sięgające nieco powyżej łydki. Spodnie wkłada w buty, a powyżej narzuca na siebie koszulę oraz wszelakiej maści płaszcze w ulubionych barwach. W wielkim mieście można by go uznać za jakiegoś zidiociałego celebrytę i przejść obok obojętnie, ale w pubie staje się to często powodem do drwin i bójek. A te, nie chwaląc się często wygrywa. Nikt się przecież nie spodziewa, że pod płaszczem byłego szlachcica kryje się dobrze zbudowane ciało fechmistrza, prawda? Charakter: Opisując go jednym słowem można rzec, że jest optymistą. Każda trudna sytuacja, każdy problem staje się bezradny, gdy musi zmierzyć się z ciepłą kalkulacją Vida. Ciepłą, bo przecież we wszystkim trzeba odnajdywać plusy. Mężczyzna jest już na tyle doświadczony przez życie, że doszedł do stwierdzenia: "Nawet najtrudniejsza chwila w życiu może okazać się błahostką, jeśli odpowiednio do tego podejdziesz". Ogółem jest po prostu miły i pogodny. Otwarty na wyzwania i prośby o pomoc. Często mówi się, że mógłby pracować jako pedagog, ponieważ to właśnie do niego można pójść z każdym problemem. Nie segreguje innych według ras, domów, ani klasy społecznej. Każdego wrzuca do jednego z dwóch worków: "Mniej doświadczony ode mnie" i "Bardziej doświadczony ode mnie", a tych drugich zawsze darzy należytym szacunkiem. Mimo tego pozostaje niezależny i nawet pracę dla kogoś traktuje jako samokształcenie się. Przecież nawet nauka dzieciaków o broniach wniesie również coś do jego życia. No dobrze, ale co z wadami? Optymizm często wkurza realistów, a Vid potrafi jasno i prosto z mostu powiedzieć o swoich przekonaniach nie przejmując się tym, że kogoś drażni. Dodatkowo, nigdy nie jest poważny, zawsze do wszystkiego podchodzi sielankowo i nie reaguje na prośby o zachowanie rozwagi. Co się jednak stanie, jeśli ktoś zajdzie mu za skórę? Co się stanie, jeśli ktoś skrzywdzi kogoś mu bliskiego? Tego nie wiadomo, być może dlatego, że nikogo bliskiego Vid nie ma, więc w rezultacie ktoś taki nie mógł zostać skrzywdzony. Historia: Historia wampira, a wtedy jeszcze człowieka, rozpoczęła się na jednym z niewielu pozostałych przy jakimkolwiek funkcjonowaniu dworku. Dworek ów znajdował się w nieznanej miejscowości, w Walii. Był to rok 1883, a szlacheckie rodziny, a taką była rodzina Vakerów nie miały już prawie znaczenia w ludzkiej polityce. Za to wciąż w świecie magów graniczących przecież na co dzień z ludźmi czysta krew i tradycja dawały się we znaki. Herb Rannych Piekarzy ukazuje białe ostrze wycinające w brązowym chlebie literę V, a to wszystko na niebieskim tle. Kto wymyślił taki bzdurny znak rodowy? Prawdopodobnie założyciele rodziny. Legenda głosi, że około zakończenia pierwszego milenium naszej ery żył sobie pewien czarodziej. Był to mężczyzna zajmujący się piekarnią, jednak nie byle jaką! Była ona najwyższych lotów, ponieważ serwowała najświeższe pieczywo samemu władcy kraju. Nazwisko "Vaker" w dziwny sposób wykształciło się ze słów Waker i Baker. Jest to tylko przypuszczenie ówczesnych uczonych, ale prawdopodobnie, Waker wzięło się od wczesnego wstawania (wake up), a drugiej składowej nie trzeba tłumaczyć. Kontynuując legendę, a raczej pomału zmierzając do jej końca możemy powiedzieć, iż podczas wojny z sąsiednim krajem władca został wzięty jako jeniec. Państwo zdawało się już upadać, jednak straceńcowi przysługiwało jeszcze prawo ostatniego posiłku. Poprosił więc on o swój ulubiony chleb. Pierwszy Vaker przemyślał wszystko i zaczarował jedzenie. Gdy tylko król go skosztował uzyskał nadludzką siłę i w pojedynkę rozbił od środka armię wroga. Kosztem wspaniałej mocy, jaką czarodziej podarował swemu panu była strata oka oraz zdolności magicznych. Dobrotliwy władca powrócił do panowania oraz nadał rycerski tytuł Vakerowi, a następnie pozwolił mu się ożenić. Już jego pierwszy syn ukazał swoją dziwność. Otóż niektórzy z rodu tych sławnych magów rodzą się z heterochromią, różnobarwnością tęczówek oka. Prawdopodobnie właśnie w ten sposób zostali naznaczeni potężnym zaklęciem dającym nadludzką siłę. I podobnie stało się ponad osiem wieków później, kiedy właśnie w Walii narodził się Vidar Victor Vincent von Vaker, syn Vitolda i Veronici. Jego przybycie na świat poprzedzone było pewną dziwną wróżbą, za którą ojciec chłopaka zabił wróżbitę. Ponoć mówiła ona, iż Vid będzie ostatnim z rodu. Nie miał on rodzeństwa, póki nie skończył roczku, wtedy to uzyskał siostrę, Willow, czasami zwaną Villow, bądź Villov, jednak nie ma sensu zagłębiać się w tajniki jej imienia. Następca głowy rodziny charakteryzował się tym, czym również charakteryzowali się jego przodkowie. Heterochromia podzieliła barwę jego oczu na lewe czerwone oraz prawe błękitne. Jak się niestety w przyszłości okazało, nie na zawsze mógł ten stan rzeczy pozostać. Blondyn (bo to był właśnie jego szlachetny kolor włosów) od najmłodszych lat uczony był sztuk walki wręcz oraz mieczem. Prędko jednak okazało się, że to jedyne co potrafi. Pobierał lekcje śpiewu, co kończyło się ucieczkami nauczycieli. Pobierał lekcje tańca, ale prędko przemieniał ruchy taneczne w taktyki wojenne. Pobierał lekcje jazdy konnej, co wychodziło mu tylko przeciętnie. Dni mijały mu nie tylko na morderczych treningach, ale często uciekał, aby bawić się z siostrą, a potem znalazł nową pasję - gotowanie. Zaczął tworzyć nowe potrawy, wymyślać mieszanki przypraw, prędko jednak został skarcony przez rodziców. -Do takich rzeczy masz służbę!- słyszał często z ust ojca. -Gdy dorośniesz, to żona będzie ci gotować!- wołała matka. -Ja nie będę miał żony!- wołał zawsze uparcie chłopak tupiąc nogą. Wprowadzało to gniew u ojca, który przypominał sobie przepowiednię. Nie mógł pozwolić, aby jego jedyny syn nie przedłużał rodu. Kończyło się to kłótniami i szlabanami. Gdy Vid miał około 12 lat uciekł z dworu. Zarzucił wtedy na siebie biały uniform oraz błękitną pelerynkę. Prędko zauważył, iż dom znajdujący się pośród zielonych pól osłaniany był zaklęciami, od niewidzialności i niesłyszalności po odpychanie przechodniów. Zainteresowało go to tak bardzo, że chciał poznać w końcu ludzi. Ludzi, o których matka zawsze opowiadała złe rzeczy. -Pamiętaj synu, abyś się z nimi nie zadawał. Mają brudną krew. -Co to znaczy, mamo? Da się to umyć?- zdziwił się wtedy chłopiec. -Nie, Viduś. To przekleństwo. Być człowiekiem to hańba. My jesteśmy lepsi pod każdym względem. Potrafimy czarować. Możemy nimi rządzić. Rozmowa ta tylko bardziej nakłoniła go do oddalenia się. Wyruszył, a już tego samego dnia trafił do wioski. Mając swój malutki miecz u boku wkroczył do losowego budynku wcześniej pukając. Jak prędko się okazało, przybył do karczmy. -A czego szuka tu taki szkrab, hę? -To musi być jakiś bogacz, nie? -Gdzie twoja mamusia? Pijani ludzie patrzyli na niego z góry, co tylko go denerwowało, nie straszyło. Ludzie, którzy byli niczym, zalewający smutki w alkoholu wyśmiewali go i jego pelerynkę. Chłopak był słaby psychicznie, więc wyleciał jak strzała i udał się w losowym kierunku ledwo powstrzymując się od płaczu. Usiadł nad dużą rzeką, nad którą owa wieś była umiejscowiona. Przesiedział tam całą noc, przesypiając ją spokojnie. Ciepły wiatr ochronił go od zmarznięcia. Rano obudziły go bawiące się dzieci. Poznał wtedy kilkanaście chłopców i dziewczynek w jego wieku, a nawet trochę młodszych i starszych. Zabawa jednak nie trwała długo, ponieważ ojciec Vida zakończył jego poszukiwania. Po powrocie na dworek blondasek ani razu nie miał już okazji spotkania ludzi. Poddawany ciągłej pracy szkolił się i uczył, aby w końcu móc udać się do elitarnej szkoły, St. Francesy. Trafił do domu Diligens, jako iż to właśnie niebiescy najbardziej do niego pasowali. Chłopiec postawił sobie prosty cel, zdobyć przyjaciół, nie chciał być samotny. Zdawało się, że pójdzie mu to całkiem dobrze, ale prędko przeszkodził mu w tym starszy uczeń, aż z czwartej lub piątej klasy. Był on zwyczajnym odpowiednikiem dzisiejszych dresiarzy. Poruszał się w grupie, dokuczał słabszym. Vid mimo zakazu używania swojej potężnej, rodowej mocy wyzwał przeciwnika na pojedynek. -Naprawdę myślisz pierwszaczku, że masz jakieś szanse?- usłyszał wtedy tą znieważającą kwestię. Blondyn jednak miał cięty język oraz bujną wyobraźnię, więc szybko odpowiedział groźbą. -Spójrz w moje oczy. Wiesz, we mnie kryje się prawdziwy demon. Oczywiście nikt tego nie wziął na poważnie. Do czasu. Nadszedł dzień pojedynku, zwykła walka na miecze, szermierka. Vid jednak przyszedł bez broni. Stanął na środku polanki naprzeciw przeciwnika wyższego co najmniej o półtorej głowy. Dzierżył prawdziwy miecz dwuręczny. Po krótkiej wymianie nieprzyjemnych zdań obaj nastolatki ruszyli do walki. Czerwone, lewe oko zabłysnęło, a pierwszy cios mieczem został wyprowadzony. Blondyn bez wyciągania rąk z kieszeni unikał kolejnych ciosów przeciwnika. Gdy zauważył, że ten tylko coraz bardziej się denerwuje, zawołał: -Mówiłem, że demony mi pomagają? Jednak to nie to przelało czarę. Oko zabłysnęło jasnym światłem po raz kolejny, a Vid z łatwością wskoczył na barki oponenta stając na nich nogami. Uniósł jedną nogę i uderzył z całej siły pod siebie. Spowodowało to połamanie obojczyka napastnika oraz wytrącenie mu broni z ręki. Kolejne błyski powodowały tylko większą furię, a młody Vaker uderzał w twarz wroga, póki krew nie ubrudziła mu peleryny. Kopnięciem znokautował wroga prawie go zabijając. Ten jednak nagle użył swojej mocy. Gdy wszystko wydawało się skończone pojawił się duch rycerza, który zaczął atakować zwycięzcę. Użycie drugiej mocy, błysk błękitnego oka przyzwał identycznego chowańca, a te zaczęły walczyć. Jak to się wszystko skończyło? Obaj walczący zostali rozdzieleni i ukarani przez grono pedagogiczne. Jednak nie to dla Vida było najgorsze. Przez głupią bójkę stracił szansę na przyjaźń. Nikt nie utrzymywał z nim kontaktów, ponieważ każdy bał się "paktów z demonami". Nie lepiej było w domu, gdzie wrócił na wakacje. Dowiedział się tam, iż używanie mocy błękitnego oka jest całkowicie zakazane, ponieważ kopiowanie zdolności przeciwnika jest tajną bronią męskiej części rodziny Vakerów. Oczywiście, nastąpiło kilka kłótni i nawet złudna nadzieja, że za rok do szkoły dołączy do niego jedyna znajoma duszyczka - siostra, szybko została rozmyta. Zdrowie jej nie pozwoliło. Niestety Vid upierał się, iż jest to wymysł jego rodziny, która nie chce doprowadzić do jeszcze większego skandalu dla nazwiska. Gdy wychodził, dowiedział się, że za ten upór zostaje wydziedziczony. Kolejne lata mijały uczniowi Francesy spokojnie, jednak samotnie (szczególnie wakacje w budynku szkoły). Uczył się gotować, szkolił się w walce, zdawał kolejne egzaminy. Bardzo szybko zdobył możliwość uczestnictwa w misjach organizowanych przez szkołę lub miasto nieopodal (Sattendorf). Podczas takich wypraw zapałał miłością do... artefaktów, zwanych też magiczną bronią. Zdobył Miecz Valentine (świecące ostrze uzyskane od upiora w pewnej willi) oraz kopię jego peleryny, jednak niezniszczalną (podobnie jak potwory, które udało mu się zabić, teoretycznie nieśmiertelne). W 1900 r., gdy miał już 17 lat jego siostra dostała się do Francesy, a on sam uzyskał list. Otóż dostał od ojca możliwość powrotu do rodu w zamian za pracę. W dziwny sposób został wplątany w długi Vakerów, którzy w celu ich spłaty posłali syna do jakże uciążliwej roboty dla innej szlacheckiej rodziny. Stał się uniżonym sługą jednej z uczennic, w dodatku Saevy. Szczęście, że jego praca ograniczyła się do ugotowania raz na jakiś czas wykwintnego dania oraz odrobienia za nią pracy domowej. Odbiło się to na psychice młodego nastolatka, który tylko utwierdził się w swoim dziecinnym przekonaniu, że nie chce mieć żony. Bo kobiety to przecież przebiegłe istoty. Całe szczęście, praca ta trwała tylko rok, a rodziny zerwały ze sobą kontakt, więc już na wakacje Vid uzyskał połowę swojego spadku. Ostatnie lata szkoły zleciały całkiem szybko. Zakończenie szkoły z jednym z najwyższych wyników bardzo uszczęśliwiło ojca i matkę. W roku 1903 był już praktycznie mężczyzną dorosłym i dojrzałym, w końcu 20-letnim, prawda? Wtedy Vitold rozpoczął z nim poważną rozmowę. -Musimy o czymś porozmawiać. Jesteś już w takim wieku... -Nie ożenię się!- zawołał prędko dwudziestoletni chłop chowając się za skórzaną kanapą- Będę się musiał dzielić peleryną, jedzeniem i łóżkiem! Nie zmusisz mnie do tego!- wołał panicznie. -Spokojnie. Jesteś bronią. Rozmowa przyjęła całkowicie inny obrót. Blondynowi nie zostało przeznaczone szczęśliwe małżeństwo i przedłużenie rodu. Dowiedział się tym, iż miał zostać dowódcą wojsk innej szlacheckiej rodziny. Otóż w okolicy istniały jeszcze dwie, a Vakerowie skumali się z jedną z nich. A tamte ze sobą walczyły. Skomplikowane to było jak jasna cholera, jednak Vid nie mógł się nie zgodzić. Gdy tylko rozpoczął się kolejny rok szkolny i dzieci ze wszystkich dworów wyruszyły do szkół (Willow wyjechała zdawać ostatnia klasę) rozpoczęła się regularna bitwa. Przez okrągły tydzień mężczyzna walczył w imię głupich praw, którymi rządziła się magiczna szlachta. Wybijał żołnierzy stosując naprzemian swoje lewe, czerwone oko, oraz prawe, błękitne. Uderzał, kopiował, uderzał, kopiował. Nad polem bitwy cały czas unosiły się przyzwane demony, smoki, wszędzie latały kule ognia... Dwudziestoletni żywot młodego Vakera miał jeden cel - przygotować go do bitwy. Zwyciężył ją. Na sumieniu pozostało mu wiele istnień ludzkich, starał się jednak o tym nie myśleć. Na domiar złego, ojciec doprowadził do kolejnej poważnej rozmowy. -Musimy poważnie porozmawiać. -Mam deja vu. -W nagrodę za pomoc i dowodzenie ich wojskiem uzyskałeś rękę ich córki. Przed oczami chłopaka przemknęło całe życie tak, jakby właśnie usłyszał wyrok śmierci. Poczuł, że prawdopodobnie już nigdy więcej nie wyruszy na wyprawę, gdzie będzie mógł walczyć z potworami i zdobywać artefakty. Już nigdy więcej nie będzie wolny. Ojciec niestety kontynuował. -Kupiłem wam już obrączki ślubne. -Ni ciula!- zawołał zakładając ręce na krzyż- Nie założę tego. Nie, nie, nie, nie, nie... -Zamilcz!- krzyknął ojciec na dziecinne zachowanie syna, który swoją drogą tylko w takich przypadkach taki się stawał- Już wszystko załatwione. Musisz w końcu przedłużyć ród, do cholery! Ileż można czekać! A może jesteś... inny? -Nie! Nie lubię chłopców! Lubię panienki! -To dlaczego do cholery się nie ożenisz?! -Ja... Mam inne plany na życie. Dyskusja trwała w najlepsze, aż wtrąciła się matka. Ta zabrała syna ze sobą na spacer i dała czas ojcu na przemyślenie wszystkiego. Miała sposób na Vida i wiedziała, dlaczego ten nie ma zamiaru się żenić. Zdawała sobie sprawę z porywczości i chęci do przygód swojego potomka. Podczas schadzki próbowała przemówić mu do rozumu. -Zaprowadzę cię do pewnej osoby, która pomoże ci przekonać się do małżeństwa. -Nic nie obiecuję- odrzekł tylko blondyn i ruszył do pewnej willi znajdującej się kilka kilometrów dalej. Zdawała się być opuszczona. Kobieta poczekała, aż jej syn wejdzie do środka, po czym ruszyła w powrotną drogę do domu. Mężczyzna ocenił budynek stwierdzając, iż ten jest w całkiem niezłym stanie od wewnątrz. Przeszedł się po całym mieszkaniu w poszukiwaniu lokatora. W końcu trafił do sypialni. Tak jak każde inne pomieszczenie i tutaj rozejrzał się uważniej. Nagle poczuł, że ktoś ciągnie go za warkocz (Tradycja Vakerów mówi, iż mężczyzna nie może ściąć włosów póki nie wyjdzie za mąż, stąd długi warkccz). Ujrzał kobietę ubraną w skąpą, czarną sukienkę. Blondyn szybko rzucił się do okna, gdy wszystko zrozumiał. Krzyknął przez nie na odchodzącą matkę. -Co za matka wynajmuje synkowi kobietę lekkich obyczajów?! To w ten sposób mam się przekonać do małżeństwa?! -Nie jestem kobietą lekkich obyczajów- usłyszał za sobą damski głos tłumaczący ich obecną sytuację. Podczas krótkiej rozmowy okraszonej zwykłą herbatą dowiedział się od dziewczyny, iż ta pomaga niezdecydowanym ludziom, którzy nie do końca wiedzą, czy chcą wchodzić w małżeństwo. -Jak do tego przekonujesz? -Najpierw słownie, jak się nie udaje, to robię... coś więcej. -Nie!- wstał mało nie wylewając herbaty i ponownie odezwała się w nim dusza dzieciaka- Od mojej cnoty wara!- zaczął biegać po pokoju kurczowo trzymając się krzeseł. -Jesteś pieprznięty, wiesz? On wiedział. Rozmowę kontynuowali dalej, aż blondyn dowiedział się najważniejszego. Mógł właśnie u tej dziewczyny zdobyć możliwość... Niemożliwości żeniaczki. -Wystarczy, że mi zaufasz, a na pewno nie będziesz musiał już przejmować się rodziną. Nad decyzją zastanawiał się długo (raptem kilka minut), aż w końcu zgodził się. Wolał życie łowcy przygód. Właśnie ta decyzja odmieniła całe jego życie. Od teraz, stał się kimś innym. Dziewczyna rzuciła się na niego, a on poczuł ukłucie... Kilka godzin później wrócił do dworu. Jak się okazało ślub już był gotowy. Vid podrapał się po szyi. Nie do końca pamiętał co się stało, wiedział tylko, że dopiero był u kogoś, kto miał mu pomóc w podjęciu decyzji o małżeństwie. -Skoro tu jestem, to pewnie zostałem przekonany... Tylko jak. Wkroczył na salę, w której zostali zebrani goście. Wszyscy na niego czekali. Na drugim końcu sali ujrzał kapłana oraz nieznajomą kobietę ubraną w suknię ślubną. Młody Vaker bez słowa kroczył w stronę ślubnego kobierca z rękami wepchniętymi w kieszenie. Nagle przed niego wyszedł ojciec i zablokował przejście. -Kim ty jesteś?- spytał, a goście wydawali się być zdziwieni. -Co? Vidar Victor Vi... Nie miał jak skończyć. Usłyszał tylko krzyk "Ty marna podróbo", po czym oberwał sztyletem w brzuch od własnego ojca. Ci, którzy czytają tą historię mogą być ciekawi, co się tak właściwie stało? Otóż o tym Vid dowiedział się dopiero potem, po Ślubnej Bitwie, bo tak zostało nazwane to wydarzenie na kartach historii. Dziś interesujący się magiczną szlachtą mogą przeczytać zakłamany rozdział o "Końcu Rodu Vakerów", według którego to ostatni syn zostaje zamordowany, a ktoś się pod niego podszywa... I wiecie jak rozpoznali "podszywającego się"? Po oczach. Vidar urodził się z lewym- czerwonym okiem oraz prawym- błękitnym. Gdy oszust przybył na uroczystość założył soczewki na odwrót (czerwoną na prawe oko). Następnie nastąpiła bitwa, w której oszust był siekany, atakowany petardami oraz zaklęciami. Podszywaczowi udaje się zwiać, a ciała prawdziwego, ostatniego następcy głowy rodziny nikt nie znajduje. Dlaczego? Ponieważ prawda była inna. Chłopak został ukąszony przez wampirzycę, co całkowicie zmieniło jego organizm. Takie oto usłyszał wytłumaczenie: -Twoje tęczówki zachowały się inaczej niż powinny- mówiła dziewczyna odpowiedzialna za przemianę- Zamieniły się miejscami, jednak myślę, że możesz to siłą woli zmieniać. To była prawda, jednak trochę za późno się o tym dowiedział. Otóż przed chwilą, w ferworze walki zabił własnego ojca... -Czyli jestem wampirem? I przez ten idiotyczny przypadek mój ojciec zginął? A mogłem temu zapobiec?!- denerwował się coraz bardziej krążąc po pokoju. W końcu padł na kolana. Nie wytrzymał. Wypłakał się wampirzycy, a ta wysłuchała jego żali. Jeszcze tego samego wieczoru podjął decyzję. Uznał, że nie była to niczyja wina. Zwykły przypadek. W kopercie zapakował całe swoje pieniądze i wysłał na dwór, do matki (która zaraz po Ślubnej Bitwie popełniła samobójstwo, o czym Vid dowiedział się dopiero w przyszłości, z książek), aby mogła przekazać je siostrze. Co z Willow? Powiedzmy, że w tej wersji wydarzeń nikt nie jest tego pewien. Być może zestarzała się i umarła ze starości nigdy nie poznając prawdy, być może kiedyś ją poznała, a być może również została wampirem, za sprawą brata? Tego aktualnie nie wie nikt. Ważniejsze w tej historii jest to, co potem zrobił młody Vaker. -Dam radę- rzekł odchodząc w stronę poszukiwania przygód, co nie było takie łatwe. Wraz z wampiryzmem stracił swoje potężne, rodowe moce. Wieczna młodość i regeneracja pozwoliły mu na przeżycie naprawdę wielu wydarzeń historycznych. Jednak wiele z nich odwracało uwagę od jego wybryków, które również mogły być zdarzeniami na skalę światową. Ot, na przykład wraz z wybuchem pierwszej wojny światowej wampir odkrył gdzieś w Australii Kurhan Wielkich Magów. Splądrował grobowce przy okazji walcząc z duchami, demonami i strażnikami, jednak opłaciło się. Halabarda Igni, Halabarda Wakh, Tarcza Sardth... Znalazł wiele cennych skarbów. Jeden z nich, Skrzynia Val, niesamowicie mu się przydał. Pojemnik ten pozwalał na zmieszczenie wszystkiego, w dodatku był niezniszczalny i mógł przybierać malutkie wielkości. Do dziś nosi wszystkie artefakty w "Valijskim Naszyjniku", który wykonał właśnie z pomniejszenia skrzyni. W skrócie opisując jego życie, można powiedzieć, że gdy ludzie (a czasami i magowie) męczyli się podczas kolejnych wojen, on spełniał marzenia i zdobywał kolejne artefakty. Historia ta zmierza pomału do końca, do czasu, gdy szkoła St. Francesa zaczęła swoją przeprowadzkę. Z ciekawości, a może i z nudów swego ponad stuletniego życia postanowił podjąć się pracy. Jeszcze za kadencji Pani Dyrektor Ariadny wstąpił do kadry nauczycielskiej i dzięki swojemu doświadczeniu może do dziś uczyć nowe pokolenia dzieci.Aspekt V - dodatki Ekwipunek:
- Valijski Naszyjnik - mała skrzynka ze zmniejszonymi artefaktami znalezionymi podczas podróży;
- Półtora-ręczny miecz - najzwyklejsze ostrze trzymane zawsze przy lewym biodrze, pod płaszczem;
- Biały rewolwer - trzymany przy drugim boku, sześciostrzałowy, przy pasku Vid ma pudełeczko z odrobiną amunicji, w tym magicznej;
- Magiczna amunicja- różne pociski ładowane do rewolweru:
-pocisk usypiający -pocisk zadymiający -pocisk paraliżujący -pocisk wybuchający energią magiczną -pocisk tworzący małą barierę (chroni przed fizycznymi uderzeniami) -pocisk przeszywający (potrafi przestrzelić nawet grubą ścianę budynku)
- Pęknięty miecz Valentine - po zawołaniu nazwy zaczyna świecić jak latarka, poza tym ze względu na długość po pęknięciu może służyć jako sztylecik;
- Halabarda Igni - halabarda leży spokojnie w schowku Val, potrafi poza nabijaniem i podcinaniem przeciwników strzelać kulami ognia;
- Tarcza Sardth - mały krążek zakładany na dłoń, który po odpowiednim nakierowaniu pochłania jeden z wybranych żywiołów: ogień, wodę lub powietrze, a następnie pozwala na przekierowanie skupionej materii w inne miejsce;
- Stara niezniszczalna pelerynka - trzymana w pokoju tylko z sentymentu;
- Białe, niebrudzące się glany - wykonane dawno temu przez znajomego magicznego szewca, kosztowały majątek, ale brud po prostu z nich znika i w jakiś sposób mają w sobie "to coś" (nawet sznurówki i podeszwa są białe);
- Ponad setka innych mniej lub bardziej użytecznych artefaktów, które teraz leżą w schowku i czekają tylko na pokazanie ich na lekcji (nie do wykorzystywania fabularnie);
Ciekawostki:-Vid kiedyś parał się kucharstwem, jednak przez wzgląd na podróże przerzucił się na szybkie, dobre żarcie. Do dziś jednak nie pogardzi jakimś smakowitym daniem; -Jedyny pity przez niego alkohol to wino (i to do obiadu bądź kolacji); -Nie ma pojęcia co stało się z resztą jego rodziny (m. in. z siostrą); -Mimo iż taniec kojarzy się ze szlachtą, to nigdy się tego nie nauczył; -Jego niechęć do małżeństwa w żaden sposób nie została uzasadniona, jest w pełni hetero; -Uczestniczył w wielu ważnych wydarzeniach, czasami lubi sobie żartować, że to on zabił Hitlera, albo rozpętał II wojnę światową;
Ostatnio zmieniony przez Vid dnia Nie Lis 30, 2014 8:30 pm, w całości zmieniany 1 raz | |
|